wtorek, 28 lutego 2012

SOLITUDE – test trzech szóstek

SOLITUDE – test trzech szóstek
Pacjent: Akira Sugiuchi
Zawód: wokalista, właściciel wytwórni płytowej
Kontakt: www.myspace.com/solitudejapan
Objawy: zaśpiewał na fenomenalnym albumie
Rozpoznanie choroby: maniak heavy metalu
Lekarz prowadzący: Vlad Nowajczyk
HR: Witaj Akira! „Brave The Storm” to fantastyczny album! Tylko dlaczego czekaliście z nim aż osiem lat od momentu wydania debiutu? Przy okazji, czy planujecie reedycję „Virtual Image”?
Bardzo się cieszę, że spodobała ci się nasza płyta, dzięki za miłe słowa! Obiecuję, że wypuszczenie „trójki” nie zajmie nam ośmiu lat (śmiech). Uważamy, że nasz obecny skład z perkusistą Madem (ex-Anthem) jest najsilniejszy w historii grupy, więc chcemy wykorzystać ten potencjał jak najlepiej. Co do debiutu, nie planujemy żadnego remastera, ale staramy się, by został ponownie wydany w Europie. Prawie nikt tam nie zna naszego pierwszego hitu „Virtual Image”, więc należy się przypomnieć.
HR: Wspomniany debiut był także pierwszym krążkiem twojej wytwórni, Spiritual Beast. Czy założyłeś ją, by wydawać własne płyty? Spodziewałeś się, że tak szybko urośniecie w siłę?
Tak, otworzyłem firmę by mieć możliwość wypuszczenia „Virtual Image”. Nikt wówczas nie chciał w Japonii wydawać prawdziwego heavy metalu, zwłaszcza japońskiego. Większość firm w naszym kraju nie jest zainteresowana rodzimymi kapelami, to chore. Do dziś się to nie zmieniło. Zamierzałem zmienić japońską scenę muzyczną. Choćby odrobinę, przez sprawne prowadzenie wytwórni. Chciałem przy tym zaprezentować zagranicznym fanom wiele świetnych japońskich grup, a także ściągnąć na nasze wyspy znakomite zachodnie płyty. Uważałem, że scena dostanie pozytywnego kopa w dupę, co ułatwi zadanie Solitude. Moja wytwórnia jest prowadzona z pozycji maniaka metalu, nie zaś miłośnika słupków i cyferek. W 2011 obchodzimy dziesiątą rocznicę i czujemy się coraz silniejsi!

HR: Przez Solitude przewinęło się aż czterech bębniarzy. Wiadomo, że zmiana pałkera to jak wymiana silnika w samochodzie. Czy to była główna przyczyna tej długiej przerwy wydawniczej?
Mad jest naszym trzecim stałym perkusistą. Sesyjnych było jeszcze kilku, na pewno nie jeden... Fakt, potrzebowaliśmy mocnego, dobrze stuningowanego silnika (śmiech), ale nie z tym wiąże się przerwa. Miałem problemy osobiste, zmarła moja żona. Staraliśmy się też nie wypuścić gówna, więc byliśmy wciąż niezadowoleni z nagrań.
HR: Wasz gitarzysta, Shingo Ida, ma bardzo charakterystyczny styl. Kim się inspirował?
O tak, jest znakomitym muzykiem. Potrafi wymyślać fenomenalne melodie. Kocha UFO, Iron Maiden, Riot i Dio. Do swoich mistrzów zalicza Michaela Schenkera, Randy Rhoadsa i Viviana Campbella. Melodykę zawdzięcza też naszemu lokalnemu gatunkowi, zwanemu J-Pop.
HR: Wraz z basistą Toru występowaliście w thrashowej formacji Sacrifice, nie mylić z kanadyjską grupą o tej samej nazwie. Dlaczego w latach 1992-96 wzięliście rozbrat z muzą?
Gdy graliśmy jako Sacrifice, japońskie społeczeństwo było bardzo niechętnie nastawione do muzyki rockowej. Wiele było zakutych pał w mediach, rock nie był społecznie akceptowany. Ciężko w to dziś uwierzyć z perspektywy niemal dwóch dekad, ale tak właśnie się działo. Gdy jechaliśmy w trasę lub siedzieliśmy w studio, wywalano nas z pracy. Efektem były długi i błędne koło... Doszliśmy do punktu, w którym trzeba było zastopować. Nie muszę chyba dodawać, że atmosfera w grupie nie była najlepsza. Potrzebowałem pauzy, chciałem się odizolować, przemyśleć pewne kwestie. Już w 1994 zacząłem tworzyć podwaliny pod Solitude.
HR: Jakie są twoje najbliższe plany związane z kapelą?
Początek roku to występy z Enforcer w Korei i Japonii. Latem spodziewamy się wydania „Brave The Storm” w Europie. Nie mogę jeszcze zdradzić szczegółów, ale kontrakt już jest. Planujemy małą trasę po Starym Kontynencie pod koniec bieżącego roku lub na początku 2012. Druga połowa 2011 to nagrania trzeciej płyty, mamy już kilka numerów. Wszystko ogarniamy i mamy wielką ochotę na sianie zamętu w waszych rejonach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz