wtorek, 28 lutego 2012

Sztuka jest ważniejsza niż ludzie ją tworzący

KYPCK

Sami Lopakka, niegdyś podpora bardzo popularnej u nas grupy Sentenced, od kilku lat działa w niekomercyjnym projekcie, którego założeniem było odseparowanie się od całej sceny metalowej. Jak mu się to udało? Oceńcie sami.
HR: Witaj Sami, gratuluję kolejnej porcji przepięknie smętnej muzyki! Nie należycie do przesadnie często koncertujących zespołów, zatem skąd taka długa przerwa?
Dziękuję, sami jesteśmy bardzo zadowoleni z „Nizhe”. Ktokolwiek szuka imprezowej muzy, to są ostatnie drzwi, które powinien otworzyć (śmiech). Opóźnienie było spowodowane niejasną sytuacją z dużą, międzynarodową firmą wydawniczą, z którą negocjowaliśmy. Przez pół roku czekaliśmy na „ostateczne potwierdzenie”, mieliśmy dość i szukaliśmy innego rozwiązania. Nareszcie jest, wystrzeliliśmy naszą drugą torpedę.
HR: Co się stało z umową z Century Media? Macie jakąś międzynarodową dystrybucję na oku?
Kontrakt opiewał na jeden album, który najwyraźniej nie sprzedawał się tak dobrze, jak tego by chcieli. Wciąż mamy w tej firmie wiernych fanów, ale to tylko biznes... Nie mam do nich pretensji, skoro zależy im na sprzedaży, doom z tekstami po rosyjsku nie jest oczywistym wyborem (śmiech). Ani nawet mniej oczywistym.

HR: Czyim pomysłem była rosyjska otoczka?
Moim, aczkolwiek początkowo nie traktowałem tej idei poważnie. Opowiedziałem o tym Hiiliemu, który zapalił się do mojego pomysłu i nie chciał słyszeć o innych opcjach. Dzięki temu wyróżniamy się z tłumu innych kapel. Imedż jest pochodną języka, wiele skojarzeń pojawiało się naturalnie. Rosja jest krajem o bogatej historii i kulturze, niewyczerpalnym źródłem inspiracji.
HR: Wasze podejście do doom metalu jest wyjątkowe. Co was zainspirowało? Czyżby „Monotheist”?
Od początku chcieliśmy się odseparować od reszty sceny. Nie miałem zamiaru powtarzać czegoś, co już zostało zrobione. Pomysł na zespół i muzykę powstał już około 2000 roku. Pierwszy raz rozmawialiśmy o tym podczas nagrywania „Crimson” Sentenced. „Monotheist” jest genialnym albumem, podobnie jak nowy Triptykon. Bardzo byłem dumny gdy usłyszałem, że Tom G. Uwielbia KYPCK. Jego dzieła były dla nas jedną z inspiracji, ale dalecy jesteśmy od zrzynek.

HR: W jakich okolicznościach znaleźliście wokalistę?
Gdy już zadecydowaliśmy, że śpiewamy po rosyjsku, byliśmy pewni dwóch kwestii. Po pierwsze poszukiwanie wokala potrwa minimum pół roku, po drugie musi on być Rosjaninem lub urodzonym w Rosji. Praktycznie nikt w Finlandii nie mówi po rosyjsku, poza ludźmi którym ten język jest potrzebny w pracy. Tymczasem znaleźliśmy Seppanena, fińskiego frontmana z perfekcyjnym rosyjskim, po sześciu dniach. Dowiedzieliśmy się o jego „Russian Rock Project”, kapeli z którą gra fińskie przeróbki rosyjskich szlagierów rockowych.
HR: Wasze teksty brzmią świetnie, i napisane są bardzo dobrym rosyjskim. Zaskakujące, wszak to bardzo trudny język!
Dla mnie też brzmią zajebiście, choć ich nie rozumiem (śmiech). Po prostu jest to język znakomicie sprawdzający się w sztuce. Ostatnio próbowałem się uczyć, ale najwyraźniej jest już dla mnie za późno na naukę nowego języka. Mawiają, że z wiekiem człowiek mądrzeje. Gówno prawda, głupieje się z roku na rok (śmiech). Seppanen zaś mieszkał w Rosji przez kilka lat, od dziecka zapoznawał się z literaturą, skończył studia w tym kierunku i został wykładowcą. Nie mogliśmy znaleźć lepszego wokalisty.

HR: Promowaliście debiut świetnym klipem „1917”, po którym pojawił się teledysk do „Demon”. Oba są fenomenalne, więc oczekiwania względem kolejnego teledysku są wysokie.
Właśnie skończyliśmy zdjęcia do „Alleya Stalina”. Główny bohater mieszka w domu pełnym śniegu, w którym wieje porywisty wiatr. Gdy jednak widać okno, na zewnątrz panuje lato. Nie mogę się doczekać premiery. Dysponujemy też kilkoma klipami ze studia, które wrzucimy do sieci na wiosnę. Jeśli widziałeś zapowiedzi „Cherno”, wiesz już że nie należą do najbardziej typowych...
HR: Chyba ciężko jest wam dopasować się do napiętego harmonogramu Hiilesmy, wziętego producenta? Nie myśleliście o sesyjnym bębniarzu na niektóre koncerty?
Nie, musimy być w pełnym składzie, wzmocnionym o mojego starego kumpla z Sentenced – Samiego Kukkohovi na drugiej gitarze. Fakt, kalendarz Hiiliego jest irytujący, ale także pozostali mają swoje zajęcia. Staramy się stawiać na jakość, nie ilość. Na przykład od pierwszego występu używamy projektora video.
HR: Grasz na bardzo ciekawej gitarze, nazwanej Lopashnikov, zbudowanej na bazie pistoletu maszynowego AK-47. Skąd taki pomysł, i jak został on zbudowany?
Kolejna z moich idei, która początkowo była tylko żartem. Sądziłem, że budowa takiego wiosełka nie jest możliwa. Porozmawiałem o tym z ludźmi z Amfisound, małej fińskiej firmy produkującej ręcznie gitary, i okazało się że to jest do zrobienia. Znaleźli starego kałacha, rozebrali na części i od tego zaczęli. Mój instrument zawiera autentyczne części kałasznikowa! Gdy go wypróbowałem, byłem rozwalony. Wygląda przezajebiście. Możesz wierzyć lub nie, jest to najlepszy sprzęt na jakim kiedykolwiek grałem. Stroję go do A, naszego podstawowego ustawienia.

HR: Wspomniałeś o Samim Kukkohovi, jak jego gitara komponuje się na żywo z twoją?
Udało nam się to dopracować. Ja gram na gitarze barytonowej, on na zwykłej. Jest więc miejsce dla nas obu w naszej potężnej ścianie dźwięku. Sami jest bardzo dobrym muzykiem, nie sądzę byśmy sobie bez niego poradzili, brzmielibyśmy o wiele słabiej.
HR: Skoro już rozmawiamy o sprzęcie, co powiesz o Kypcklopie?
(śmiech) Nasz basista Ylä-Rautio zastanawiał się, czy może grać na jednej strunie i powiedział to głośno. Nie miał zatem już alternatywy. Sam zbudował jednostrunowy bas, napotykając po drodze sporo interesujących problemów technicznych. Obecnie już działa jak należy. Obserwacja jego gry daje niezły ubaw, zwłaszcza gdy musi szybko zasuwać palcami po całym gryfie. Skóra na jego paluchach musi być grubości spotykanej u słoni (śmiech). Czasem sam nie wiem, jak udaje mu się trafiać, zdecydowanie utrudnił sobie życie (śmiech).
HR: Zestaw perkusyjny macie dla odmiany bardzo rozbudowany. Po co wam dwie dodatkowe centrale za plecami Hiiliiego?
Ponieważ dwa tomy okazały się niewystarczające (śmiech). Nie zapomnij o dzwonie okrętowym, którego nie możemy brać na koncerty, ponieważ waży chyba z tonę (śmiech). Pracujemy nad udoskonaleniami, obecnie na warsztacie jest pedał, który umożliwia uderzanie w dodatkowe bębny za jednym naciśnięciem. Nasze beczki rozstawione są w taki sposób, że publika widzi doskonale, co się dzieje. A wygląda to bardzo dziwnie (śmiech) Brzmienie jest za to fantastycznie ciężkie.

HR: Przeczytałem między wierszami, że KYPCK miał być w zamierzeniu jednorazowym projektem?
Wielu dziennikarzy o to pyta, najwyraźniej coś źle napisaliśmy w biografii. Od założenia wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z prawdziwym zespołem. Nie było żadnego wahania, czy będzie kontynuacja „Cherno”.
HR: Z pewnością macie wielu fanów w Rosji. Jak często dostajesz sowieckie pamiątki?
Ciągle i bardzo je lubię (śmiech). Mają też znakomite wódki, mniam! Od początku jesteśmy tam przyjmowani ciepło. Fantastyczne, cała sala śpiewa z nami, a jedynym muzykiem rozumiejącym teksty jest Seppanen (śmiech). W tym roku po raz pierwszy zagramy w Kursku.
HR: Świetnie wymalowaliście waszą starą Ładę, wciąż nią jeździcie?
Mieliśmy mały wypadek. Dało się nią jeździć, ale koszt naprawy był zbyt wysoki. Postanowiliśmy ją uwolnić. Pojechaliśmy nocą do centrum miasta, zostawiając klucze w stacyjce i drzwi szeroko otwarte. Poszliśmy imprezować, a rano samochód zniknął. Oczywiście nie zgłosiliśmy kradzieży. Mam nadzieję, że ktoś sobie nią teraz jeździ z logo KYPCK na drzwiach (śmiech).
HR: Jeden z kawałków zadedykowaliście zmarłemu w wieku 35 lat Miice Tenkuli...
Tak, jego śmierć to wielka strata. Jego alkoholizm nie pomagał, ale przede wszystkim miał wrodzoną wadę serca, która spowodowała atak, a w konsekwencji śmierć. W przeciwieństwie do wielu innych muzyków nie słyszę zazwyczaj melodii w głowie, ale po otrzymaniu informacji o śmierci Miiki usłyszałem natychmiast motyw, który stał się podstawą „Vals Smerti”. Byłem zszokowany i, gdy o tym pomyślę, wciąż jestem...

HR: Dlaczego w 2005 roku rozwiązaliście Sentenced? Byliście bardzo popularni...
Popularność nie ma tu nic do rzeczy. Czuliśmy, że nie angażujemy się już w zespół na 100%. Postanowiliśmy przestać działać, zanim cokolwiek zrujnujemy. Przez 15 lat ten zespół był wielką częścią naszego życia. Nie była to więc łatwa decyzja, ale do dziś jestem przekonany o jej słuszności. Sztuka jest ważniejsza niż wszystko inne, ważniejsza niż ludzie ją tworzący. Być może brzmi to jak bajania naiwniaka, ale tak to widzę.
HR: Styl KYPCK bardzo się różni od ostatnich nagrań Sentenced, kiedy zaczniecie pisać hiciory (śmiech)?
(śmiech) O czym ty gadasz, przecież mamy same 9-minutowe radiowe przeboje! Taki kierunek obraliśmy i nie ma innej opcji. Nie interesuje nas, czy będziemy popularni. KYPCK to melina pełna miażdżącego ciężaru, rdzy i beznadziei.
HR: Spośród wszystkich posentencedowych kapel najpopularniejszy jest chyba Poisonblack? Planujecie wspólne granie?
Tak, masz rację. Właśnie nagrywają piątą płytę. Nie graliśmy jeszcze wspólnych koncertów, ale wiele razy o tym rozmawialiśmy. Możliwe, że na jesieni nareszcie się ziszczą. Hiili produkował też debiut The Man-Eating Tree, nowego zespołu Vesy Ranty. Będą nas niedługo supportować.
HR: Czy Sentenced był twoim jedynym zespołem przed założeniem obecnego?
Tak. Początkowo inaczej się nazywał, ale był tą samą kapelą. Należę do ludzi, którzy mogą funkcjonować tylko w jednej grupie. Chcę wkładać całą energię w dany projekt.
HR: Twoje muzyczne korzenia?
Zaczynałem słuchać metalu w późnych latach osiemdziesiątych, więc wychowałem się na Death, Slayerze, Metallica, Morbid Angel... Obecnie mam o wiele szersze horyzonty. Od muzyki klasycznej po Samo.
HR: Czy trasa z HIM wpłynęła na waszą popularność w Finlandii?
Mieliśmy niezły ubaw, ale wątpię by nam to pomogło (śmiech). Mieliśmy niezły ubaw, patrząc na stojące pod sceną fanki HIM, gdy zaczynaliśmy grać. Były autentycznie przerażone. Cóż, najlepsze koncerty dajemy jako headliner, mamy 75-minutowy set z filmami w tle.
HR: Zdajesz sobie sprawę, że w Polsce możecie zostać aresztowani? Niedawno wprowadzono idiotyczne prawo, zrównujące symbole sowieckie z hitlerowskimi. Macie szansę na sławę i pięć minut w mediach (śmiech)!
Tak, słyszałem o tym prawie. Już miewałem problemy na trasie z powodu mojej gitary, ale przyjazd do Polski może nam pomóc wskoczyć na wyższy poziom kłopotów (śmiech). Wiesz, do pewnego stopnia rozumiem, znam historię. Ale do diabła, te symbole występują w wielu filmach, ich też zakażą? Nie promujemy sowieckiego systemu, nie jesteśmy komunistami. Używamy tej symboliki dla zwały, naśmiewamy się z wielkiego upiora, który już nie straszy. Jako zespół jesteśmy całkowicie apolityczni.
HR: Dzięki za rozmowę.
HR: To ja dziękuję za świetne pytania!
Rozmawiał: Vlad Nowajczyk
Zdjęcia: KYPCK
Adres oficjalnej strony internetowej: www.kypck-doom.com

Dyskografia:

Cherno 2008
Nizhe 2011

Kalendarium:

1032 – Pierwsze źródła pisane wspominają o mieście Kursku.
1508 – Miasto Kursk wchodzi w skład scentralizowanej monarchii rosyjskiej.
1943 – Bitwa na Łuku Kurskim. Największa bitwa pancerna wszech czasów, zakończona klęską Niemiec.
1994 – Wodowanie atomowej łodzi podwodnej K-141 Kursk.
2000 – K-141 Kursk zatonął na Morzu Barentsa wraz ze 118-osobową załogą.
2007 – Powstaje zespół Kursk, rejestracja debiutanckiej płyty.
2008 – Wydanie płyty  “Cherno”.
2009-2010 – Prace nad drugim albumem.
2011 – “Nizhe” wychodzi 9 lutego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz