Brzmi
jak: cholera, jak Taipan?
Australijskie
zwierzęta, jak wiadomo, odmienne są od tych spotykanych w innych częściach
świata. Podobnie jest z jadowitym wężem Taipanem, który kąsać zaczął w 1979 roku,
i choć od 1987 zrobił sobie dość długą przerwę, wrócił z ostrymi zębami i
morderczą trucizną. „Flamethrower”, ich drugi pełny album, przynosi trzy
kwadranse cholernie zróżnicowanej muzy, którą jednakowoż można podpiąć pod
heavy metal, chwilami nowoczesny power (growle jako ozdobniki niczym w
Nevermore). Trio odrobiło lekcje, bowiem ich twórczość nie trąci myszką, choć część
numerów ma około 30 lat. Zatem z lat 70-tych mamy tu wpływy Thin Lizzy, AC/DC i
co nieco Floydów. Z 80-tych – całą masę od Maidenów przez Accept, stare Rage, Anvil,
Grave Digger po odrobinę doomu. Z 90-tych – czarną Metallikę. Zajebisty luz,
radość z grania, udane kompozycje, świetny wokal. Solówki, jak to w 70s bywało,
wyłażące bezpośrednio z tematu. Już sobie zęby ostrzę na ich jeszcze nowszy
krążek, czekający grzecznie w kolejce do recenzji. Więcej na
www.myspace.com/taipanmetal
Vlad
Nowajczyk [8]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz