Nihilist Metal Records
Brzmi jak: wczesne Megadeth z ajronowskimi solami
Kalifornijski Nihilist nie należy do najpopularniejszych
grup nowej fali thrashu. Mógłby, ale nie chce im się. Zespół ma cholernie
wysoką pozycję wśród fanów skateboardingu, występując na konwentach na całym
świecie. To im wystarcza. Sami wydają swoje płyty, wcześniej oddając je w ręce
megafachowca, Billa Metoyera. Grają doskonale technicznie, z polotem, łatwo ich
rozpoznać po charakterystycznym wokalu Lorena Tiptona. Niedawno wymienili
gitarzystę ze slashowym feelingiem na takiego o ajronowskim stylu, przez co
brzmią dziś inaczej niż na świetnym „Blood Portraits”. Nie jest to już wczesny
Slayer grany przez Gunsów, a raczej zmiękczone początki Megadeth. Jakkolwiek
nie brzmią dla was te porównania, Nihilista warto sprawdzić. Nieistniejącego,
szwedzkiego wciąż zna więcej ludzi, więc do roboty! Więcej na www.nihilistmetal.com
Vlad Nowajczyk [8]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz