środa, 27 czerwca 2012

HEATHEN HOOF „Rock Crusader”


Iron Shield Records
Brzmi jak: pieprzony wehikuł czasu
Ależ cudownie archaiczne granie! 65 minut proto-heavy metalu z końca lat 70-tych i początku 80-tych. Riffy proste jak konstrukcja cepa, bębny jeszcze mniej skomplikowane. Angel Witch, Pagan Altar, Thin Lizzy, AC/DC... każdego po trochu, żadnego za dużo. Do tego Manilla Road, uroczo przepity wokal i włala! Oto fiński Heathen Hoof. Miecz na wszystkich, którzy nad szczerą metalową jazdę przedkładają zaplątywanie się w struny i jakieś popierdolone gówna. Ot, na przykład fani najnowszej sensacji z Niemiec, łączącej ponoć „modern metal” z dubstepem, powinni natychmiast spierdalać. Wersja CD „Rock Crusader”, którą to mam niewątpliwą przyjemność posiadać, zawiera aż osiem bonusów z demówek. W niczym nie ustępują głównemu programowi, ba! Bez nich ten album byłby za krótki! Nigdy zbyt wiele takiego grania! Więcej na www.facebook.com/heathenhoof
Vlad Nowajczyk [8.5]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz