Iron Shield Records
Brzmi jak: pieprzony wehikuł czasu
Ależ cudownie archaiczne granie! 65 minut proto-heavy metalu
z końca lat 70-tych i początku 80-tych. Riffy proste jak konstrukcja cepa,
bębny jeszcze mniej skomplikowane. Angel Witch, Pagan Altar, Thin Lizzy,
AC/DC... każdego po trochu, żadnego za dużo. Do tego Manilla Road, uroczo
przepity wokal i włala! Oto fiński Heathen Hoof. Miecz na wszystkich, którzy
nad szczerą metalową jazdę przedkładają zaplątywanie się w struny i jakieś
popierdolone gówna. Ot, na przykład fani najnowszej sensacji z Niemiec,
łączącej ponoć „modern metal” z dubstepem, powinni natychmiast spierdalać. Wersja
CD „Rock Crusader”, którą to mam niewątpliwą przyjemność posiadać, zawiera aż
osiem bonusów z demówek. W niczym nie ustępują głównemu programowi, ba! Bez
nich ten album byłby za krótki! Nigdy zbyt wiele takiego grania! Więcej na
www.facebook.com/heathenhoof
Vlad Nowajczyk [8.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz