czwartek, 11 kwietnia 2013

BONDED BY BLOOD „The Aftermath”


Earache Records
Brzmi jak: przeprodukowany thrash
Szczęśliwie, pomimo zmiany aż 3/5 składu, niegdysiejsi liderze „myspace thrashu” zdają się muzycznie i organizacyjnie wychodzić na prostą. Nie jest to jednak płyta z gatunku przełamujących lody. Niby trzecia, ale pierwsza. Utrata najbardziej charyzmatycznych muzyków zabiłaby niejedną kapelę, stąd odrodzenie BBB stanowi miłe zaskoczenie. Juan Juarez udźwignął ciężar, jakim było skomponowanie chwytliwych riffów i opatrzenie ich solidnymi solówkami. Nowy wokalista, Mauro Gonzalez, nie próbuje imitować Aladdina. W macierzystym Mutants Of War wydawał się godnym następcą Davida White i udowadnia tu, że nieprzypadkowo.
Cóż, nie wszystko do siebie pasuje. Nowoczesne brzmienie? Spoko, ale thrashowy krążek bez trzeszczenia w gitarach to produkcyjna pomyłka. Cover RATM – fajny pomysł, lecz zagranie go niemal identycznie jak oryginał, bez prób przerobienia tego manifestu antymetalu lat 90-tych na thrashową modłę, to artystyczna porażka. Brakuje własnych przebojów, jakich pełno było na dwóch wcześniejszych albumach. Dlaczego więc aż 7? Kredyt zaufania to jedno, fakt iż gościli swego czasu pod moim dachem – drugie. Trzymam kciuki, by czwarta ich płyta była „tą trzecią”. Więcej na www.facebook.com/officialbondedbyblood
Vlad Nowajczyk [7]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz