niedziela, 7 kwietnia 2013

SACRIFER „Valhalla Is For Me”


Speedfire Records
Brzmi jak: epicki heavy/power metal
Mało ostatnio było krajowych recenzji, pora nadrobić zaległości. Przemyski Sacrifer składa się z doświadczonych (Cryptic Tales, Borgmester Dahl, Rotengeist) i niemłodych muzyków, dzięki czemu już na pierwszym krążku ujmuje własnym stylem i świetnym przetworzeniem klasycznych wzorców. Czego tu bowiem nie ma...Sos z Iron Maiden, Manowar, Rage, Blind Guardian, Gamma Ray, Grave Digger, Manilla Road przygotowany wyśmienicie, żadnych niepokrojonych kawałków, chrząstek i żyłek, co niemal zawsze zdarza się u debiutantów. Kolejne utwory skomponowane w przemyślany sposób, każdy inny a jednak słychać tą samą kapelę. Fenomenalne solówki. I gdy piszę fenomenalne, tak właśnie jest, do kroćset! Już teraz nie mogę się doczekać kolejnego albumu przemyślan. Beczka miodu była, kolej na dziegdzieć. Okładka. Nie intryguje, wygląda na zrobioną w paincie w ciągu 15 minut. Wokal. Nosowy i jakby „niedorobiony”. Piotr Bałajan nie popracował nad zróżnicowaniem swych partii, do tego ten akcent... Cóż, do niemieckiej wymowy w angielskim już się przyzwyczaiłem, polska wciąż razi. Jak to mawiał Nikodem Dyzma: „Nnno”. Żeby sodówy nie było. Bo jest cholernie dobrze, płyta wciąga i nie wypuszcza, zaś 11-minutowy potwór na koniec to, nie przesadzając, perełka. Więcej na www.facebook.com/sacriferband
Vlad Nowajczyk [7]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz