Mosh Tuneage
Brzmi jak: całkiem niezły death metal
Okładka autorstwa Dana Seagrave sugeruje znaczące
podobieństwa z debiutem Morbid Angel. A tu zonk. Angielskiemu trio bliżej do
Autopsy i wczesnego Death, skojarzenia biegną też ku Bolt Thrower, Benediction
(ale nie w solówkach, hehehe) i Dismember. Całkiem fajna mieszanka, aż dziw że
nie wybili się w swoich czasach. Niezłe, tłuste brzmienie, szczególnie dobrze
dobrano ustawienia beczek. Beczek stuprocentowo naturalnych, zero triggerów! Kawałki
dobrze skomponowane, szkoła Schuldinera – chwytliwe riffy i melodyjne solówki. Głębokie,
ale czytelne growle. Sporo zwolnień, jakieś półakustyki, najwyraźniej sztampowy
death metal już się Angolom nudził. Czego dowiedli już dwa lata później,
zmieniając nazwę i styl – na punkrocka. Bardzo ciekawe i rzadkie znalezisko,
duże brawa dla Mosh Tuneage Records! Więcej na www.moshtuneage.com
Vlad Nowajczyk [7]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz