piątek, 21 czerwca 2013

CYCLONE TEMPLE „My Friend Lonely”

Divebomb Records
Brzmi jak: thrash przemielony przez mody lat 90-tych
Jako że dodatkiem do „MFL” jest EPka „Building Errors In The Machine”, dzięki tej reedycji skompletowałem dyskografię Cyclone Temple. Hura! No, nie do końca. Oba materiały są o wiele słabsze od debiutu. Właściwie nie powinny stać z nim na jednej półce. Nie dysponuję jednakże specjalną półką dla kapel, które w latach 1993-94 desperacko starały się być „cool”, odrzucając solówki, wprowadzając w ich miejsce elementy grunge i rapu. To właśnie stało się udziałem ekipy z Chicago. No i te wokale... następcy Briana Trocha to biedaki cebulaki. Marco Salinas (na EPce) okazał się nędzną podróbą Hetfielda, zaś Sonny DeLuca – Phila Rinda. W efekcie Cyclone Temple zostali Sacred Reich dla ubogich. „My Friend Lonely” rozpaczliwie próbuje naśladować „Independent” tych ostatnich. Przymulone brzmienie nie wystarcza, przydałaby się jeszcze konsekwencja. „Nowoczesne” wstawki brzmią wymuszenie, bo i tak zapewne było. „Alice In Chains są modni, teraz zwolnimy a ty zawyjesz”. „Anthrax i Public Enemy mieli taki fajny numer. Użyjmy tej samej linii melodycznej. Nie nadążasz z rapowaniem? Nie szkodzi, dzieciaki to kupią”. Nie kupiły. Nikt tego nie kupił. Dziś ta płyta ma wartość archiwalną dzięki świetnemu remasteringowi i zebraniu obu odpadów na jednym krążku. Więcej na www.myspace.com/cyclonetemple

Vlad Nowajczyk [4]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz