Brzmi jak: stoner/doom z wokalistką
Jeśli zespół nazywa się Demon Lung, wiadomo że bez demonów w
płucach lepiej się za słuchanie nie brać. Sęk w tym, że wolę demony wesołe od
zamulających, zaś kwartet z Las Vegas – wręcz przeciwnie. Monotonia jest
największą wadą tej EPki, która pokazuje potencjał kapeli, lecz nie potrafi
zainteresować i wkręcić. Najzwyczajniej w świecie kompozycje są niedopracowane.
Zamiast intrygować – nudzą. Podążają donikąd, do krainy wiecznej zamuły. W
kategorii „doom z wokalistką” zróżnicowanie jest spore, znajdzie się więc
miejsce i dla Demon Lung. Oby tylko polubili Cannabis Sativa. Więcej na
www.demonlungband.com
Vlad Nowajczyk [4]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz