Ultimhate Records
Brzmi jak: power/groove metal
Zacząć płytę od najgorszego numeru, nijak mającego się do
pozostałych, zaniżającego poziom i zniechęcającego do dalszego słuchania to
trzeba umieć. Belgom się udało, prawie mnie do siebie zrazili dorzuceniem
gównianego deathcore do wpływów z debiutu. Wpływy zaś to zacne: stare dobre
(bez Smolskiego!) Rage, nowojorska trójca sprzed dwóch dekad: Pro-Pain, Biohazard
i Life Of Agony oraz odrobina Pantery i Machine Head. Kolejne kawałki (w dwóch
udziela się Gary Meskil) już bez niemiłych niespodzianek, Powerstroke gra
przebojowo, a kompozycje trzymają się kupy. Na sam koniec coś, co brzmi jak
cover Kiss, grany przez Life Of Agony udające Ramones. Pojebane? Ale jakie
fajne! Więcej na www.facebook.com/powerstrokeband
Vlad Nowajczyk [6]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz