Brzmi jak: epicki thrash metal
Co jest z tymi Belgami? Kolejna thrashowa formacja z niewielkiego królestwa i znów kłopoty bogactwa. Leave Scars, pomimo nazwy, nie
są bynajmniej epigonami Dark Angel. Ba, „Time Does Not Heal” wydaje się jedynym
krążkiem Amerykanów, jaki miał wpływ na kwintet z Turnhout. Niewielki w dodatku.
Na „The Arrival” ściera się bowiem post-thrash z lat 90-tych (Biohazard,
wczesne Machine Head, i, a jakże, Channel Zero) z klasyką tego gatunku (Slayer,
Exodus, Kreator) oraz typowo ajronowymi patatajami. Efekt? Powalający! Wszystko
zazębia się idealnie, kawałki skomponowane są świetnie i nie ma się do czego
przyczepić. Podobnie jak ich krajanie z Sanity’s Rage, Leave Scars wymagają
skupienia i wielu przesłuchań, nie jest to prosty thrash do machania banią od
pierwszego razu. Gdy już za kudły złapią, puścić nie chcą. Najlepszym dowodem
niech będzie fakt, iż niniejszy album przez ostatni miesiąc bardzo rzadko
opuszczał mego discmana. Nie leniłem się więc. Po prostu chciałem przesunąć
moment odłożenia „The Arrival” na półkę. Stało się. Więcej na
www.facebook.com/leave.scars
Vlad Nowajczyk [8]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz