Firefield Records
Brzmi jak: Volbeat dla ubogich
Znakomita nazwa, trzecia płyta i wyrazista stylistyka:
stoner z thrashowymi wpływami. Niby wszystko w porządku, a jednak President
Evil zanudzają strasznie. Cały czas czegoś brakuje. A to pazura, a to konkretnej
melodii, a to głębi w głosie pana wokalisty. Najczęściej przypominają jakieś
odrzuty z sesji Volbeat, jeszcze gorzej zaś gdy próbują „jechać” pod Danziga.
Nie ta skala talentu. 54 minuty wloką się potwornie, numery wydają się
jednakowe i już po czwartym chęć wyłączenia odtwarzacza przewyższa ciekawość „co
będzie dalej”. Otóż to samo wciąż i wciąż. Obawiam się, że nigdy nie wyjdą z
III ligi, a gdyby wyszli, to tylko ze szkodą dla siebie i słuchaczy. Więcej na
www.presidentevil.de
Vlad Nowajczyk [4.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz