Earache Records
Brzmi jak: całkiem spójna mieszanka speed metalu i pudla
Trzeci pełny Kociołek nie przynosi rewolucji. Kanadyjczycy
nadal łączą ciężkie riffy z przesadnie przebojowymi refrenami. Jason Decay
wciąż brzmi niczym zakatarzony Geddy Lee z Rush. Płyty słucha się przyjemnie,
lecz trudno zapamiętać cokolwiek. Taką drogę obrali i i konsekwentnie się jej
trzymają. Młodzi odbiorcy Cauldron, bez tysięcy godzin przesłuchanych klasyków,
z pewnością łatwiej przyswajają ich zupkę. Zupkę niby smaczną i pożywną, a
jednak niskokaloryczną i nieco mdłą. Zmiana przepisu oznaczałaby jednak woltę
stylistyczną, zatem dobrze iż jest sobie taki Cauldron. Raz kiedyś można
posłuchać, choć w przypadku neo-heavymetalowego głodu preferuję mocniejsze
smaki. Ot, taki Wolf, którego wczesne dokonania tutaj chwilami pobrzmiewają.
Więcej czaduuuuu!!! Więcej na www.facebook.com/cauldronmetal
Vlad Nowajczyk [6]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz