Metal Blade Records
Brzmi jak: Jekyll i Hyde
Rzadko trafiają się albumy aż tak bardzo niepotrzebnie
rozciągnięte. Często słabizna pojawia się bowiem bardzo wcześnie, zapowiadając nadciągającą
katastrofę. W przypadku tych Australijczyków początek jest bardzo dobry. Ba,
ocierający się o rewelację sezonu. Takie „Mystery Woman” to prawdziwy hicior. O
ile można mówić o hiciorach, gdy w grę wchodzi melancholijny, epicki doom/heavy
metal. A jednak. Połowa płyty jest wspaniała. Niestety, druga rozczarowuje.
Zaczyna się niepotrzebne mieszanie, jakieś skrzeki, rzygi... Rzut oka na
metal-archives i mamy rozwiązanie: cały skład RBN gra od lat siakieś prog-folki,
a rekreacyjnie bleka! Nic dziwnego, że tych naleciałości pozbyć się nie mogli.
Zepsuli tym samym cały efekt. Zgniłą wisienką na torcie jest cover „Changes”
wiadomo kogo. Nie polecam mało odpornym.
Cóż, mimo powyższych zastrzeżeń, spora część płyty zawiera wyśmienitą
muzę, więc ocena będzie dość wysoka. Oby tylko na przyszłość odłożyli swe
nietypowe wpływy na półkę... Więcej na www.facebook.com/ravenblacknightofficial
Vlad Nowajczyk [6]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz