Executioner Promotions
Brzmi jak: melodyjny thrash z dziwnym wokalem
Co znaczy „Tolofate”? Otóż to, że Australijczycy powinni
pomyśleć o poprawieniu nieczytelnego logo. Daleko im oczywiście do „krzaków”,
lecz jeśli pierwsza litera to „C”, ja mam pomroczność jasną. Choć okładka dodatkowo
sugeruje euro-power, kwintet z Perth łoi melodyjny thrash. Dużo wczesnego Iced
Earth, co powoli staje się normą. Wyśmienite solówki, które doskonale siedzą w
czytelnym miksie. O tak, za brzmienie należą się Tolofate duże brawa. Same
kompozycje zbyt mocno podporządkowane są popisom solowym, przydałoby się więcej
mięsistych riffów. Na koniec wokal. Dziwny, ocierający sięo melodeklamację. Gdy
Paul DiScerni próbuje śpiewać, szybko chce się, by powrócić do swej
szczekającej maniery, co na szczęście czyni. Chyba jestem nie tylko ślepy, ale
i głuchy, zamiast „No Love Lost” słyszę „bla bla bla”. Przeciętny debiut, dużo
pracy przed Tolofate! Więcej na www.facebook.com/coldfate
Vlad Nowajczyk [5.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz