Brzmi jak: Swiss Area thrash
Debiutacki album piątki Szwajcarów to sprawny, szybki thrash
metal. Pobrzmiewają echa Slayera i Mercyful Fate (harmonie!), Pantery, ale
podstawa to Testament, Heathen i Exodus. Brzmienie czytelne, ale bardzo ciemne,
poza solówkami. Te z kolei to istna żyleta. Ciekawy, „pijacki” wokal. Jakby połączenie
Lemmy’ego z Chuckiem Billy. Słychać, że Marc ma spore rezerwy i w przyszłości
powinien wydzierać się bardziej różnorodnie. Tę uwagę powinni przeczytać także
instrumentaliści – więcej kombinowania, mniej patatajów. Nie zmienia to faktu,
iż „Solace Throgh Lies” słucha się bardzo fajnie i całkiem sporo czasu spędziła
w moim odtwarzaczu. Dobre thrashowe riffy niemal zawsze się bronią. Więcej na
www.contorsion.ch
Vlad Nowajczyk [7]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz