Brzmi jak: blackened thrash
Pamiętacie Riotor? Kanadyjscy death/thrashers odwiedzili
swego czasu Polskę, ja zaś miałem przyjemność recenzować ich wcześniejsze
wydawnictwa. No Pity rozwijają tę samą myśl przewodnią, czyli grać na maksa
ekstremalnie, a zarazem wciąż na granicy thrashu. Zaledwie 17 minut
ultraszybkiej muzy. I podobnie jak Riotor, nie pozostawia po sobie wiele. Riffy
w większości cienkie jak dupa węża, wiertarkowe. Black metal ist shit. Od czasu
do czasu przywalają jednak w stylu wczesnego Kreatora i robi się ciekawiej. Na
to fajne solówki, które nie wynikają w żaden sposób z kompozycji. Skrzeczący
wokal. Cóż, chaotyczne i niezborne początki, w dodatku ślepa uliczka w rozwoju.
Dziś ekstremalny thrash wygląda znacznie ciekawiej. Ależ się pozmieniało...
Więcej na www.myspace.com/nopitythrash
Vlad Nowajczyk [-]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz