Brzmi jak: nowocześnie podany Bay Area thrash
Cóż można grać z taką nazwą... wiadomo, leśnego bleka. Trudno
uwierzyć, że mamy tu do czynienia z debiutem. Organiczne brzmienie uwypuklałoby
każdą niedoróbkę. Gdyby takowe występowały. Bawarczycy twierdzą, że największą
ich inspiracją jest Heathen. I to słychać. Polot i fantazja górują nad agresją,
choć i tej nie brak. Nie jest to lekka płyta, oj nie. Kawałki są ciężkie i dopiero
po kilku razach zostają w głowie melodie. Choć każdy z instrumentalistów
pokazuje się z jak najlepszej strony, na pierwszą linię wyskakuje wokalista
Angelo. Nie zapala się przy słuchaniu żadna lampka pt. „on brzmi dokładnie jak
(tu wpisz nazwisko znanego thrashowego gardłowego)”. Dobrze? Bardzo dobrze!
Oczywiście TW nie kopiują Heathen, dużo tu też starej Sepultury, Exodusa i Forbiddena.
Żadnego kopiuj/wklej, wszystko już przetrawione i podane po swojemu. Lubię
takie debiuty. Bardzo lubię. Więcej na www.facebook.com/toxicwaltzofficial
Vlad Nowajczyk [8]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz