Brzmi jak: misz-masz metal
Nazwa się od tytułu płyty Dark Angel oznacza większe
oczekiwania na starcie. Czy Darkness Descends im sprostali? Tak i nie. Tak,
bowiem większość ich muzy to bardzo inteligente i piekielnie brutalne
połączenie thrashu, oldschoolowego deathu i klasycznego hardcore’a. I jest
fantastycznie, i ekipa z New Jersey wydaje się zajebiście utalentowaną
gromadką. Niestety, nagle dynamika siada. Zamiast misternie utkanej struktury
dźwiękowej pojawia się nuda. Pan wokalista rzyga, reszta się nudzi. Dwuminutowe
breakdowny. Deathcorowe gówno do kwadratu. Za chwilę sytuacja wraca do normy,
ale gównem wieje jeszcze kilkakrotnie. Co ciekawe, gówniane wstawki są, jakże
trafnie, zupełnie z dupy. Muza DD spokojnie mogłaby się bez nich obyć, co
więcej – byłaby ciekawsza. Gówno, gówno, gówno! Jak można było spieprzyć tak
fajną płytę! Więcej na www.facebook.com/njdarknessdescends
Vlad Nowajczyk [6]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz