SAOL
Brzmi jak: rock’n’roll
Pochodzą z Nowego Jorku i to słychać. Niesamowicie luzackie
granie. Dużo tu wesoło podanego punka (kłania się Rancid) i pudel metalu.
Pojawiają się akcenty „z innych bajek”, jak riff pożyczony od Ministry
zaopatrzony w wokal a’la Yello. Całość wpisuje się w „modę na pudle” (ahem,
Steel Panther). Nie potrafię pisać o takim graniu. Albo bowiem obrzydza mnie od
początku, albo wchodzi bez popitki. Sex Slaves to ten drugi przypadek,
aczkolwiek świadomość miałkości tej muzy wymusza przeciętną ocenę. Żadnej
oryginalności, instrumentalna biegłość na poziomie „newbie”. Na rockoteki jak
znalazł. Więcej na www.facebook.com/nyrocknroll
Vlad Nowajczyk [6]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz