niedziela, 13 kwietnia 2014

SEX SLAVES „Call Of The Wild”

SAOL
Brzmi jak: rock’n’roll
Pochodzą z Nowego Jorku i to słychać. Niesamowicie luzackie granie. Dużo tu wesoło podanego punka (kłania się Rancid) i pudel metalu. Pojawiają się akcenty „z innych bajek”, jak riff pożyczony od Ministry zaopatrzony w wokal a’la Yello. Całość wpisuje się w „modę na pudle” (ahem, Steel Panther). Nie potrafię pisać o takim graniu. Albo bowiem obrzydza mnie od początku, albo wchodzi bez popitki. Sex Slaves to ten drugi przypadek, aczkolwiek świadomość miałkości tej muzy wymusza przeciętną ocenę. Żadnej oryginalności, instrumentalna biegłość na poziomie „newbie”. Na rockoteki jak znalazł. Więcej na www.facebook.com/nyrocknroll

Vlad Nowajczyk [6]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz