NTT Productions
Dwie EPki, dwa razy po 20 minut, dwa lata różnicy między
nimi (2000 i 2002). Dlaczegóż recenzuję tu takie starocie? Otóż dlatego, że
ktoś musi przypomnieć o tym zacnym zespole z Kolorado, który właśnie zakończył
działalność. Te minialbumy, choć dzieli je osoba drugiego gitarzysty, łączą się
w bardzo udaną całość. Tak brzmiał wczesny Silencer, jeszcze z wiosłowym Keithem
Spargo na wokalu. Jego partie są niesamowite. Choć nigdy nie śpiewa pełnym
głosem, mrucząc zaledwie przywołuje porównania do takich tuzów jak Warrel Dane,
Harry Conklin czy Matt Barlow. Mało? Instrumentalnie zaś mamy tu depresyjny klimat
wczesnego Nevermore w połączeniu z Iced Earth z lat 1995-96. Nie zrzynki, lecz
inspiracje. Wyśmienite melodie, wysmakowane aranżacje i to, czego zabraknąć nie
mogło: czad. Wielka szkoda, że nikt wtedy tej ekipy nie odkrył i nie pociągnął
w górę. Dla tych, którzy nie mogą pamiętać: to były bardzo złe czasy dla
klasycznego metalu. Nikogo nie obchodził taki Silencer... A teraz włazić na ich
stronę i ściągać, i słuchać! www.silencer.cc
Vlad Nowajczyk [8+8]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz