Flametal Records
Brzmi jak: flamenco metal
Niemal dekadę temu Mark Rizzo z Soulfly próbował połączyć
metal z flamenco. Pomimo wysokiej sprawności instrumentalnej wyszło mu
mizernie, gdyż kompozytor z niego żaden. Dziś pałeczkę, a raczej wachlarz,
przejął (po trzech spalonych podejściach) Ben Woods, wspomnianego
plecako-skoczka zaprosiwszy do zagrania gościnnie solówki. Dobry to pomysł, a
Rizzo musiał zzielenieć z zazdrości, słysząć kompozycje Kalifornijczyka. Co tu
kryć, na swym czwartym albumie Flametal nareszcie złapał „to”. Hiszpańska tradycyjna
nuta przenika się bowiem z metalową, tworząc spójną całość. Kawałki są
znakomicie skomponowane, użycie tradycyjnych instrumentów w starciu z potęgą
metalowej gitary robi ogromne wrażenie. Oprócz typowych dla flamenco klimatów
pojawiają się arabeski, skład drużyny gości uzupełniają zaś Glen Drover
(ex-King Diamond i Megadeth) i Sean Reinert, bębniący ledwie w trzech numerach,
ale mocno zaznaczający swą obecność. Płyta przy której można tańczyć i machać
banią, co skutecznie czyni właśnie moja córeczka. Więcej na www.flametal.com
Vlad Nowajczyk [10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz