Spread The Metal Records
Brzmi jak: epicki heavy/thrash metal
Pełnoczasowy debiut kanadyjskich dzikusów przynosi zaledwie
pół godziny muzyki. Mało jak na uprawiany przez nich gatunek. Kawałki wydają
się nieco za krótkie, przydałoby się więcej solówek... ale dość narzekania.
Sanktuary prezentuje interesującą mieszankę wpływów wczesnego NWOBHM z Anvil i
Slayerem z „South Of Heaven”. Wokalnie wysoko i lekko nosowo, jak to w nowej
fali heavy bywa. Gitarowo mięsiście i ciężko. Rytmicznie dużo basu i doomowych
przejść. Kompozycje zwarte, chwytliwe i niestety za krótkie. Efektem jest
album, do którego chce się wracać w nadziei, że kiedyś ten pociąg przejedzie
nieco później (jak w starym dowcipie). Więcej na www.facebook.com/sanktuarymetal
Vlad Nowajczyk [7.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz