wtorek, 8 lipca 2014

VIGORE „Dawn Of A Siege”

Brzmi jak: gówno
Nie każdy może grać thrash. Serio. Niektórym nawet pięć lat szlifowania umiejętności nie wystarczy, gdy brak talentu po prostu. To właśnie przypadek niemieckiego tria Vigore, które ukochało mnie uroczym digipakiem ze znacznie mniej uroczą zawartością. Poziom muzyczny tych kolesi predestynuje ich do grania black metalu. Wystarczą kapturki na głowach, nieco pobielone gębusie i popsucie brzmienia tej EPki. Ostatnie jest konieczne, bowiem za sprawą czytelnej produkcji „Dawn Of A Siege” nie pozostawia złudzeń co do ich klasy. Rrrratunku! Nawet Blacknetic było (troszkę) lepsze! Gitara wydaje z siebie riffy na poziomie harcerskim. Wokal nie wie, co to przepona. Bas... posłuchajcie tego, co robi w wolniejszych fragmentach, tego się nie da opisać! A bębny to Rów Mariański. Próba zagrania zwiewnego instrumentala wyszła im tak mniej więcej, jak Brazylii dzisiejszy półfinał mundialu. Rzadko zdarza się, bym czegoś nie potrafił wysłuchać do końca. Vigore mnie zmasakrowali. Więcej na www.vigore-metal.de
Vlad Nowajczyk [0]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz