czwartek, 30 października 2014

FROM HELL „Ascent From Hell”

Scourge Records
Brzmi jak: ponadgatunkowa supergrupa z niedoróbką
Fajnie jest mieszkać w Bay Area. Stały kontakt z setkami znakomitych muzyków może zaowocować powstaniem supergrupy. Nawet jeśli jej twórca to dla większości postać anonimowa. W przeciwieństwie do personelu. Paul Bostaph, Steve Smyth, Damien Sisson. Te nazwiska gwarantują, że każdy metalowy serwis i periodyk choć wspomni o From Hell. Oczywiście wspomniana trójka spisuje się wyśmienicie. Nie do końca można to powiedzieć o liderze... George Anderson miał ambicje stworzenia thrash/death/black/heavymetalowego koncept-albumu. Założenia interesujące, ale sama historia cienka jak dupa węża. Jeśli za sprawą warstwy tekstowej krążek został rozdęty do 70 minut, to ja postoję. Kompozycje nie potrzebowały tego. Spokojnie mogły być o 1/3 krótsze. Nie chodzi o to, że są słabe. Nie są. Brakowało kogoś, kto powiedziałby „stop”. P.B., S.S. i D.S. nie byli głosami doradczymi, niestety. Swoje jednak zrobili, muza From Hell brzmi potężnie i jest potężna. Gęstość riffów i sekcji rytmicznej, zaplątanie solówek, to wszystko ekstraklasa. Skojarzenia z Nevermore, Death i Control Denied jak najbardziej właściwe. I gdy wydawałoby się, że jedynym kłopotem jest rzeczone rozdęcie, George zaczyna śpiewać czystym głosem. Czystym? No właśnie niezbyt. Przyznam, że zdębiałem. To nie jest garażowa demówka, a wysokobudżetowa produkcja. I taki zonk. Można zdzierżyć to wycie, większość wokali jest całkiem spoko, ale ocena leci w dół. Nie zmienia to faktu, iż warto wsłuchać się w „Ascent From Hell”. Mnóstwo tu fajnego grania. Więcej na www.facebook.com/thisbandisfromhell
Vlad Nowajczyk [5]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz