Brzmi jak: endemiczny thrash metal
Czo z tą Australią? Tyle zajebistych kapel stamtąd pochodzi,
tamtejsza nowa fala thrashu zmiata większość krajowych scen! Tymczasem w 2002,
gdy powstawali In Malice’s Wake, nie było żadnej fali. Nie było też thrashu,
poza kilkoma niedobitkami. Jednym z nich był Testament. To ich wzięli sobie
młodziaki z IMW za wzór. Ponieważ jednak Australia leży tak cholernie daleko,
nie dołączyli do stada testamentowych kopistów i szybko wykreowali własny styl.
Dwa udane albumy i trzeci w drodze to jedno. Umiejętność zajebistego zagrania
na żywca – drugie. I to właśnie udowadniają na dwupłytowym wydawnictwie. Ten
zespół wkrótce wyskoczy poza rodzinny kontynent. Nie może być inaczej, albowiem
rozpierdalają w drobny mak. Dwupłytowym napisałem? Repertuar się powtarza,
bowiem drugi krążek to DVD. O ile babole z koncertu można podrasować w studio, uczynienie
tegoż z DVD nie jest dla niezależnej kapeli osiągalne. Moc przeokrutna! Więcej
na www.facebook.com/inmaliceswake
Vlad Nowajczyk [8.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz