Sleaszy Rider Records
Brzmi jak: Virgin Theater
Ładnie się zaczyna, jak stare Virgin Steele. Michele
Guaitoli bardzo przypomina manierą i barwą głosu Davida DeFeisa. Reszta kapeli
stara się jak może, ale magicznej atmosfery Amerykanów osiągnąć nie potrafi. W
chwilach, gdy aż prosi się o porządne przyłożenie, zaczynają onanizować się
swymi instrumentami. Tak jest, wchodzą patenty zapożyczone od Dream Theater.
Wokalista też zaczyna zawodzić niczym sam LaSer. Co tu więcej pisać. Wymęczyła
mnie ta przydługa płyta, DVD „making of” sobie już odpuściłem. Fanów DT nie
zainteresują, bo jak wiadomo słuchają oni tylko DT i może trochę Opeth. Maniaków
epickiego, bombastycznego heavy odstraszy zaś przerost formy nad treścią.
Muzyka dla nikogo. Więcej na www.overtures.it
Vlad Nowajczyk [4]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz