MCK
Brzmi jak: amatorszczyzna
W brazylijskim Arkhaikusie wokalami zajmuje się aż trzech
grajków. O trzech za dużo! Nie wiem, który bądź którzy odpowiadają za „czyste”
partie, ale są one wykonane na poziomie discopolowo-blekowym. Niewiele wyżej
stoją akcje gitarzystów, którzy nie powinni grać solówek. Podobnych fałszy
dawno nie słyszałem ze srebrnego krążka. Dodam, iż nie są to jednorazowe
wpadki, ludzie owi (nie nazywajmy ich muzykami) kompromitują się przez
większość czasu trwania płyty.
A mogło być tak dobrze... Początek sugerował całkiem
interesujący crossover/thrash, z punkowo bełkotliwym wokalem, silną sekcją
rytmiczną i ciągiem na bramkę. Tak było. Przez kilka pierwszych minut. Do
zwolnienia, „solówki” i pierwszego wycia. Dalej... nic już nie było takie samo,
w uszach dźwięczały koszmarne fałsze. A Arkhaikus zwalniał coraz częściej.
Wreszcie poziom się ustabilizował i taki „Thrash Or Die” nie odbiegał już
jakościowo od „epickich” fragmentów. Odpowiedź na to pytanie pozostaje jedna:
DIE! Tu nie ma nadziei. Więcej na www.facebook.com/pages/Arkhaikus/......
Vlad Nowajczyk [0]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz