sobota, 4 kwietnia 2015

FIRESTORM „The Curse Of The Pharaoh”

Brzmi jak: niedorobiony melodyjny pałer
Drugi album hiszpańskiego Firestorm przynosi niezłą mieszankę euro-power metalu z klasycznym heavy. Wpływy Gamma Ray i Helloween przeplatają się z Judas Priest. Na poziomie instrumentalnym dzieje się dużo i dobrze. Melodie dość ciekawe. Kompozycje też nienajgorsze. Byłaby średnia europejska, czyli mocna szóstka, gdyby nie wokalista. Joseph Henmann to śpiewak niedoszkolony. Gdy już wejdzie na wyższe rejestry, pieje czysto i konkretnie. Również niskie tony wydobywa sprawnie. Tragedia trwa przez większość czasu trwania płyty, gdy nadaje w swym naturalnym, środkowym paśmie. Chwilami wydaje się mocno wcięty, zwłaszcza gdy próbuje „zjechać” niżej. Dziwne, że w gatunku tak bardzo opartym na klasie wokalistów, pojawia się niedoróbka równie sroga. Nie chce się do tej płyty wracać. Styl pijanego mistrza to nie ta kategoria... Więcej na www.facebook.com/pages/firestorm/...

 Vlad Nowajczyk [3.5]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz