wtorek, 19 maja 2015

DESERT „Never Regret”

Raven Music
Brzmi jak: niespójny kindermetal
Pierwsze takty otwierającego album „Chasing The Prey” sugerowały, że będziemy mieć do czynienia ze sprawną mieszanką wpływów starych Blind Guardian i Manowar. Do momentu gdy weszły klawisze i perkusja. Okazało się wówczas, iż rzeczone instrumenty, brzmiące maksymalnie plastikowo, uwypuklone są w miksie ponad miarę. Być może mikrofony stały wyłącznie tam, gdzie tłukli swe partie Assaf Markowicz i Oleg Arjutkin. Reszta zaś nagrywała przez ścianę.
Odkładając na bok (choć to trudne) kwestie brzmieniowe, „Never Regret” cierpi na większość możliwych chorób wieku szczenięcego. W tym najgorszą, trudną do wyleczenia: niezdecydowanie. Było BG i M? Było. I gdyby do listy wpływów dorzucić dowolną ilość kapel ze zbliżonych klimatów, byłoby chujowo, ale stabilnie. Nie jest. Sekstet rosyjsko-izraelski płynie bowiem za chwilę w stronę... HIM. Nic to, już za moment mamy Nightwish, nawet wyjąca panna się pojawia. Dalej? Judas Priest i Rebellion, o dziwo. Gdy już sądziłem, że limit wyskoków wyczerpany, Desert zaczęli imitować na zmianę Rammstein i Sabaton. Uff, ciężka to była przeprawa. Nie polecam.
Zapomniałem o jeszcze dwóch istotnych szczegółach. Nadmiernie słyszalny perkusista gra bardzo słabo. Szczególnie męczą próby łamania rytmu podczas klasycznych patatajów. A drugi? Istnieją od 2002 roku. Nie będzie macy z tej mąki. Blinów też nie. 
www.facebook.com/desertofficial

Vlad Nowajczyk [3]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz