czwartek, 14 maja 2015

DIREBLAZE „Direblaze”

Rosetin Records
Brzmi jak: thrash/death/groove
Australia rzadko zawodzi na polu thrashu. Tym razem nie jest to thrash czysty. Brudny jak cholera. Ale od początku. Melodyjne, rwane riffy, wywodzące się bezpośrednio z tradycji Raven, to ich znak rozpoznawczy. Cała ich obudowa jest już znacznie cięższa. „Altars Of Madness” się kłaniają w pas. Wczesna Sepa również. I Pro-Pain. Głos Jimmiego Rose łączy maniery Vincenta, Cavalery i Meskila. Fani klasycznego thrashu również znajdą to sporo dla siebie. Co interesujące, już na debiucie udało im się stworzyć coś własnego. Będę się bacznie przyglądać dalszym postępom tej ekipy.
www.facebook.com/direblaze

Vlad Nowajczyk [8]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz