piątek, 10 lipca 2015

ARCHAIZE „Liberation”

Brzmi jak: nudny groove/thrash
Nazwa wybitnie nie pasuje do muzy. Co my tu mamy? „Nowoczesność”. Tę źle pojętą. Archaize zrzyna na potęgę z Lamb Of God, a skoro Amerykanie zrzynali ze Slayera i Pantery, czyż nie jest to piąta woda po kisielu? Urozmaicenie stanowią overkillowe (w stylu z lat 1995-2001) riffy. Cholera, nie byłoby najgorzej, pomimo mych obiekcji. Taka mieszanka dałaby się słuchać. Więc teraz zonk największy. Wszystkie numery zaczynają się overkillowo, by przejść w breakdowny i czuga-czuga. Wszystkie idą donikąd w ten sam, irytujący niemożebnie, sposób. W połowie płyty miałem dość i dokończyłem po kilkugodzinnej przerwie. Rada dla Archaize: macie w Australii dużo pustyń. Idźcie na którąś i nie wracajcie.
www.facebook.com/archaizemetal
Vlad Nowajczyk [3]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz