CNR
Brzmi jak: progresywny thrash
Moje pierwsze i (dotąd) ostatnie spotkanie z After All miało
miejsce w 2009 roku. Wydali wówczas niezłą, ale nie przesadnie zajebistą płytę.
Dwa lata później grali w Warszawie przed Heathen, Destruction i OverKill. Nie
zdążyłem na ich występ, zajęty skutecznym przekonywaniem ochrony by jednak wpuściła
na koncert gromadkę fanów, którzy golnęli sobie co nieco pod warszawską Stodołą.
Minęło parę latek, w międzyczasie przegapiłem niniejszy
album. Wydał go bowiem (poza Beneluxem) Roadrunner, a ta firma nie stanowi od dawna gwarancji
jakości. Dziś, gdy dotarł wraz z najnowszą EPką, czeka mnie znaczące przewartościowanie
listy najlepszych płyt 2012 roku. Ależ to jest potęga! „Nowoczesny” thrash
sprzed dekady oczywiście nie zniknął, wciąż słychać że Belgowie zafascynowani
są Nevermore. Do listy wpływów należy teraz dołożyć Heathen, Death Angel, Forbidden,
Exodus, wczesną Metallikę (a jakże). Tu największa niespodzianka, nie tylko
Flotsam And Jetsam z najlepszych lat, ale i nasze polskie Turbo z płyty „Epidemie”.
Fenomenalny wokal Sammiego Pelemana. Chyba tylko John Bush taaaaaaaak potraaaaaaaaaaaaafi
wyciągać w środkowym paśmie. Cudo! Przebojowe, pomimo skomplikowanej struktury,
kompozycje. Świetne sola, doskonałe melodie. Ani jednego słabego punktu. Gdy
tego jeszcze było za mało, gościnnie pogrywają tu Steve Smyth, Juan Garcia,
Bernie Versailles i Joey Vera. Mus. Biorę się za odrabianie lekcji, czas poznać
resztę dyskografii tej zacnej, lecz mało znanej ekipy.
www.facebook.com/afterallmetal
Vlad Nowajczyk [10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz