wtorek, 8 września 2015

HELLSIGHT „Fighting The Hell”



Brzmi jak: prawie jak Salcesony
Musiało się to wreszcie zdarzyć. Były ostatnio płyty znakomite, bardzo dobre, dobre i takie sobie. Dawno nie pisałem o płycie bardzo złej. I oto z krainy szczęśliwych krów, sera i półlegalnej marihuany nadlatuje Hellsight. Kiepska okładka nie zapaliła ostrzegawczej lampki, turpizm wszak często gęsto wśród metalowej braci oddanych wielbicieli ma. Pierwsze dźwięki nie zwiastowały katastrofy. Ot, fani Manowar sobie łoją. Wtedy weszły wokale. Trzy naraz. Wszystkie fałszywe. Zamiast jednej lampki zapaliła mi się w głowie cała cholerna choinka ze Starego Rynku. I tak było już do końca tej niewiarygodnie złej płyty. Tragedią Szwajcarów jest fakt, że grają znośnie. Ich paszczowa ekwilibrystyka przywodzi jednak na myśl nieodżałowane „Salcesony”, chyba jeszcze nikt nie zbliżył się tak bardzo do tej szczecińskiej formacji quasikabaretowej. Koszmar to mało powiedziane. Całej trójce parawokalistów należałoby zakazać zbliżania się do mikrofonu na odległość 100 metrów.
www.facebook.com/hellsighttheband
Vlad Nowajczyk [2]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz