wtorek, 3 listopada 2015

THE GHOST NEXT DOOR „The Ghost Next Door”



Mausoleum Records
Brzmi jak: alternatywa, ergo gówno
Gitarzysta Gary Wendt może się pochwalić swą muzyczną przeszłością. Kultowe Sacrilege BC, znakomite Release, wreszcie dość popularny Skinlab. Pod koniec lat 90-tych zamilkł. I tak pewnie pozostałoby, gdyby nie spotkał na swojej drodze Wanky Shit Demona. Żółty ów stwór, dla nieobeznanych z tematem, potrafi tylko jedno: wszystko zamieniać w gówno i spierdolinę. Nie wiedzieć czemu, weteran sceny Bay Area zaplótł swe włosy w warkocze i ochoczo przystał na propozycję z innego świata.
Pstryk – i oto z mięsistych riffów dawnego thrashera pozostała tylko zawiesina. Alternatywno-postrockowo-ochjakżeniezależna-spozaukładu, jednym słowem: gówno. Cały ten, potwornie długi, krążek, to tła. Ani jednego solidnego riffu, obie gitary służą do brzdąkania. Nudne, rozwlekłe, pozbawione jaj smęcenie. Nie pomagają ani ciekawe przeszkadzajki, ani voivodowe wokale, ani nieliczne odniesienia do Alice In Chains i odrobinę liczniejsze - do Stone Temple Pilots. Ci ostatni wszak miałcy byli. Przetrawione rodzynki, pływające w niezmierzonym morzu gówna i spierdoliny. Unikać.
www.facebook.com/theghostnextdoor
Vlad Nowajczyk [0]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz