Brzmi jak: polski heavy metal sprzed 30 lat
Kiedy parę miesięcy wstecz jarał się nimi Pemo z Roadhog,
wydawała mi się ta muza strasznie amatorska. Jakże się myliłem! Debiutancki
krążek MNC jest dokładnie taki, jaki powinien być. To spadkobiercy wczesnych
Kata, Turbo, Wilczego Pająka, Stosu i Destroyers. Z całym bagażem naiwności, za
to dobrze wyprodukowany i równo zagrany. Tak, to jest metal naiwny, soniczna
inkarnacja malunków Teofila Ociepki. Niesamowite wyczucie melodii, przy którym
wykon schodzi na dalszy plan. Rewelacyjne teksty wyśpiewywane dobrym, lecz
nieoszlifowanym głosem. W wokalu i jego aranżacjach tkwią ogromne rezerwy, pod
koniec płyty słychać już, jak może brzmieć w przyszłości. Proszę, panowie, nie
okażcie się przebranymi polgrandżowcami, jak wasi poprzednicy z północy Polski.
www.facebook.com/mncmlotnaczarownice
Vlad Nowajczyk [8.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz