Infernö
Records
Brzmi jak:
deja-vu
Powstali w 1986 roku, niezmiennie zakochani w pewnej płycie
Iron Maiden. Debiut wypuścili po 20 latach. Kolejną dekadę później nie oduczyli
się bezczelnego rżnięcia motywów z tego samego albumu. Owszem, Werner Kerscher
śpiewa niczym młody Dickinson. Brawa za technikę, zjeby za dokładne,
chirurgiczne rżnięcie! Gdy Deja Vu sięgają do innych klasyków (Accept, Grave
Digger, Judas Priest), nadal zrzynają, miast się inspirować. Tak już pewnie
zostanie, więc pomimo brylantowej techniki naciąganą szóstkę daję. Cóż, ja też
uwielbiam „Somewhere In Time”.
www.facebook.com/pages/deja-vu/...
Vlad Nowajczyk [6]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz