Brzmi jak: pół-deaf,
pół-death
Pierwszych pięć numerów z tego krążka nie nadaje się
absolutnie do niczego. Gdy już smarowałem wielkimi literami: gówno, 0/10, nagle
coś zaskoczyło i kolejne numery Norwegów chwyciły. Pojawiły się solówki. Fakt,
wprawki ledwie, ale zawsze coś. Kompozycje przestały razić monotonią. Nie jest
to zapowiadany death/thrash, ale chwilami znośne zrzynki z Immolation (circa
2000), przy zachowaniu odpowiedniej skali. Nikt z instrumentalistów nie wznosi
się bowiem powyżej przeciętnej. Ocena nieco zawyżona, niech mają za moje
zdziwienie w połowie albumu.
www.facebook.com/mentaldisasternorway
Vlad Nowajczyk [4]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz