Pure Underground Records
Brzmi jak: nie wierzę, że to piszę
Ano, nie wierzę. Po debiucie rzeszowian przejechałem się
czołgiem. Nie powiem, lubię czasem zrecenzować dymiącą kupę. To oczyszcza uszy
i głowę. Podobnych doznań spodziewałem się tym razem, a tu… dostałem przez łeb
solidnym, heavymetalowym riffem. Klawisz w tle nie wadził. Potem było nadal
nieźle. Czyste wokale na poziomie. Diaboły to zapuszczały się w klimatyczny death,
to w thrash (!), tła dobrane z umiarem i stylistycznie spójnie… Szok. Nie
przeszkadzał akordeon ani klawisz, skoro wiodące instrumentarium okazało się
klasycznie rockowe. Choć w ostatnich (poza anglojęzycznymi bonusami) trzech
numerach syntezator marszczony wyskoczył na plan pierwszy, ceraty nie było.
Pokręciwszy nosem na „Jarmark widziadeł” uświadomiłem sobie, że kojarzy mi się
z „guilty pleasure” czyli trójmiejskim Hefestosem. Stężenie kiczu mniejsze u
Boruty i za to im chwała.
Jestem w pozytywnym szoku. Tak trzymać, nie popuszczać!
www.diabolboruta.pl
Vlad Nowajczyk [7]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz