wtorek, 24 stycznia 2017

MOBY DICK „Kegyetlen évek”



Hammer Records
Brzmi jak: legenda węgierskiego thrashu
„Jeden ma ksywę VoiVod, drugi ma ksywę Hot Dog” – w takim właśnie stopniu dotarła do mnie warstwa tekstowa najnowszego albumu węgierskiej legendy. Oczywiście słów takowych nie znajdziecie we wkładce, brzmienie jednego z wersów oddałem całkiem fonetycznie. „Nie rozumiem ani słowa” – jak mawiał nieodżałowany René Artois.
No, nie do końca najnowszego, wszak ponownie nagrali swój debiut, liczący sobie dziś już ponad ćwierć wieku. Wstyd przyznać, oryginału nie słyszałem. Muzycznie to sprawny „mainstreamowy” thrash, dużo czerpiący ze Slayera i „Master Of Puppets”, trochę ze środkowego Sodom i Annihilator. Wokal charakterystyczny, pozbawiony typowych jazd „pod kogoś”. Solidne riffy, dobrze wpasowane oszczędne solówki. Zagrane na dużym luzie, słychać że panowie umieją dziś znacznie więcej. Kawałki ciekawe, pełne zmian tempa. Narobili apetytu…
www.facebook.com/mobydickzenekar
Vlad Nowajczyk [8]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz