Brzmi jak: progresywny thrash
Obrodziło latoś progresywnym thrashem. Większość to co
najmniej solidne pozycje, a ekipa z połabskiego Chemnitz – górne stany tychże.
Pomysłowa ekipa. Łącząc wpływy Kreatora, Megadeth, Death, Lamb Of God, At The
Gates i… Alcest, stworzyli zróżnicowany, ale nieodmiennie kopiący w ryj
materiał. Krzywiłem się na tego Alcesta, wszak nie jest prawdziwy bez bułeczek
czekoladowych. Niepotrzebnie, zamiast Francuzików można by tu wpisać dowolną
klimatyczną (i mniej pretensjonalną) nazwę i byłby git. Byłby? Jest! Ileż tu
się dzieje, a jak pięknie wszystko poklejone! Kompozycje miodzio, agresja, melodia i technika na miejscu. Cała czwórka
śpiewa, każdy inaczej, a najbardziej oryginalne wokalizy są autorstwa basistki
Elly. Gdyby (nie)zapomniane Depressive Age tworzyło dziś, miałoby za sobą
bardzo fajną scenę.
Tytuł sugeruje niechętny stosunek MD do religii i zaiste tak
jest. Estetyka wydania krążka zaś niethrashowa do tego stopnia, że
zastanawiałem się, po cholerę ktoś mi bleki przysyła.
www.facebook.com/mentaldiseasemetal
Vlad Nowajczyk [8.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz