Witches Brew
Brzmi jak: energetyczny konglomerat nieprzystających
stylistyk
Ach ten Vektor. Teraz wszystkie ciężkie, miotące, ale
zróżnicowane płyty będzie się porównywać do nich. Ten sam los spotka zapewne
Argentyńczyków z The Evil Dead (cóż za oryginalna nazwa!), choć na
metal-archives opisani zostali terminem „death/thrash”. Żaden to death/thrash.
Znacznie więcej. Po kolei. Podstawę stanowią Testament i Carcass. Dalej Dissection,
Thin Lizzy i Slough Feg, maidenowskie patataje i… blues/rock. Fani Cream czy
Lynyrd Skynyrd będą zdziwieni, słysząc znajome dźwięki w tak ekstremalnym
środowisku. Zresztą ta mieszanka wydaje się niestrawna. Wydaje się. Przed
posłuchaniem.
Wykonanie? Obłędne. Kompozycje? Najwyższej klasy. Nigdy
wcześniej nie słyszałem o tej młodej ekipie, której właśnie zostałem
zaprzysięgłym fanem. Tu nie ma słabej nuty. Rozpierdol od początku do końca.
www.facebook.com/theevildeadargentina
Vlad Nowajczyk [10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz