Brzmi jak: pyszny speed/thrash
Kiedy otrzymałem niepozorny pakiecik z Paragwaju, byłem
nieco zdziwiony. Zupełnie nie kojarzyłem, co może zawierać. Po precyzyjnym
otwarciu (pociąłem kiedyś wkładkę do podobnie zapakowanej płyty, gdy omsknął się
skalpel) ujrzałem nie jeden, a dwa krążki Mastermind. Ten nowszy wyszedł dwa
lata temu, najwyraźniej tamtejsza poczta nie spieszy się z przekazywaniem
przesyłek w świat.
Starsza z płyt nie działa. Stareńki laser w mojej wieży
strajkuje coraz częściej, czas go wymienić. Tydzień bez muzy? Nie ma mowy, więc
debiut poczeka, aż wrócę z Brutala. Nowszy krążek Paragwajczyków wyrywa z kapci
bowiem i wciąż się kręci.
Istny to rollercoaste, podróż przez metalowe zajebistości.
Po kolei. Intro a’la „Black Sabbath” wg. Type O Negative. Dalej DRI, Exodus,
Slayer, techniczne thrashowanie z pysznymi solówkami, Venom, cover Venom
(bombowe wykonanie „Black Metal”), znów techno-thrash sprzed 27 lat, Kreator,
Grave Digger, Tankard. Iff, chyba wychwyciłem wszystkie wpływy.
Co najistotniejsze, mieszankę powyższą grają Mastermajndy po
swojemu i z zadziwiającą lekkością. O taki metal walczyłem.
www.facebook.com/mastermindthrashpy
Vlad Nowajczyk [8.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz