Brzmi jak: redneck metal
Okładka była obiecująco turpistyczna,
ale muza capi. Kwartet rednecków nasłuchał się Slayera, Pantery (a jakże), At
The Gates (a raczej ich bękartów: metalkora) i Metalliki (po 1991). Zapomnieli
nauczyć się porządnie grać, a że młodzi nie są, już się nie nauczą. Z komponowaniem
też są na bakier, ich kawałki to zlepki riffów i nieudolnych pseudosolówek.
Słabiutki wokal, tak mógłby brzmieć Dave Mustaine na łożu śmierci. Rozwodnione,
nijakie riffy. Utwory idą dokładnie donikąd i kończą się w dupie. Na całej
płycie znalazła się jedna (1) w miarę sensowna solówka. Oby ich pożarły
niedźwiedzie.
www.brayroad.com
Vlad Nowajczyk [1.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz