Brzmi jak: heavy metal
Rzut oka na okładkę i
wiemy prawie wszystko. Dolnosaksoński kwartet wywołuje ducha klasycznego heavy
z lat 80-tych. Średnie tempa, solidny ciężar, dobry zmysł kompozycyjny.
Chwytliwe numery przywołują ducha NWOBHM, Manilla Road, Helloween (wczesnego!),
Judas Priest, a także Solemnity (bardziej niż Manowar). Wokalnie kłania się
młody Kai Hansen, sprzed pierwszego przeszczepu włosów. Dlaczego więc tylko 6,
czyżby dopadał mnie wirus metalowego artyzmu? Niedoczekanie.
Problemem tego krążka
jest brzmienie bębnów. Kartonowe, przy tym bardzo głośne. Oczywiście zabawa
korektorem graficznym pomaga, ale na takie szczegóły wypada zwracać uwagę. Nic
to, produkcję można poprawić następnym razem, a taki „Midnight Devil” wbija się
w łeb na długo już teraz.
www.facebook.com/tombofgiants
Vlad Nowajczyk [6]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz