Pure Steel Records
Brzmi jak: amerykański power metal
Choć Ognie Świętego Elma
działają od 1979 roku, nie miałem z nimi wcześniej styczności. Wypada nadrobić
zaległości, bowiem po ćwierćwieczu wakacji wypuścili udany krążek. Kwartet z
Sacramento mocno inspiruje się wczesnym Savatage, nie gardząc przy tym wpływami
Trouble i… Megadeth. Ano tak, potrafią znienacka zaatakować technicznym,
thrashowym riffem. Nie zmienia to faktu, iż muza głównie klimatyczno-rock’n’rollowa.
Z nieco przydługiej całości (trzy demówkowe bonusy niczego nie wnoszą)
wyróżniają się dwa wyśmienite kawałki: „Wasted” i „Betrayer”. Podnoszą ocenę
krążka, który w dół ciągną beznamiętne, chwilami mustainowe wokale Kevina
Brady. Pomimo nierówności, solidna pozycja.
www.facebook.com/st-elmos-fire-...
Vlad Nowajczyk [7]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz