Brzmi jak: crossover
thrash
Kolejna dycha? Nie może
być inaczej. Trzy dekady wstecz INC miało dwie udane płyty na koncie. 9 lat
temu zaś miał miejsce jeden z gorszych thrashowych powrotów. Zarówno EPka „Bleed
The Line” jaki i następujący po niej „Heave Sent… Hellbound” okazały się
koszmarnie złe, ocierając się wręcz o nu-metal. Kolejny krążek, pomimo wyraźnej
poprawy, wciąż nie dorównywał klasycznym. I oto po pięcioletniej przerwie i
przemyśleniu kierunku, INC wraca na dobre. Ten album można spokojnie postawić
obok „Razorback” i „Visitor”. INC nie odkrywa Ameryki na nowo. Twórczo za to
inkorporuje do swego crossovera patenty Red Hot Chili Peppers, Biohazard i…
Marylin Manson. Nie bójta się, to tylko ozdobniki. Za podstawę robią wpływy Destruction,
Anthrax, Artillery, SOD, Paradox. Ależ tu wszystko fantastycznie siedzi!
Vlad Nowajczyk [10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz