Brzmi jak:
nowofalowy thrash z Chile
O take trasze
walczyłem. Co tu kryć, dawno nic stricte nowofalowego nie rozwaliło mnie tak
bardzo na kawałki. Chile, kraina zajebistego thrashu, znów nie zawodzi. Piątka
z Santiago nie bierze jeńców. Od pierwszych dźwięków cios w ryj jest tak potężny,
że zęby zbierasz z podłogi. Wpływy Vio-lence (najwięcej), Exodusa, Testamentu,
Kreatora i Destruction. Oczywiście to nie wszystko, bowiem “... Or Die!” z
każdym przesłuchaniem odkrywa coś więcej. Rewelacyjna robota instrumentalna, a
solówki to doprawdy klasa H (Holt/Hunolt).
Vlad Nowajczyk
[8.5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz