Brzmi jak:
klimatyczny doom
Jaki cios! Z
nadejściem jesieni doom się bardziej ceni, zwłaszcza gdy przychodzi taaaaka
perełka. Pomimo francuskiej nazwy, kapela pochodzi z Anglii. Stylistycznie łączy
wpływy lokalne ze skandynawskimi. Na pierwszy rzut ucha słychać fascynację
Reverend Bizarre, lecz zagłębiając się w muzę, docieramy do Candlemass, Black
Sabbath (a jakże), My Dying Bride, Excruciation, Anathemy (z Darrenem!), a
nawet ostatniego Darkthrone. Krążek doskonale wyważony, świetnie skomponowany i
odegrany, a przede wszystkim zaśpiewany(!) z wielkim wyczuciem. Porywa, pożera,
resztki wgniata w ziemię i wypluwa same kości. Jak w “The Great Heathen Army”.
Vlad Nowajczyk [9]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz